Mieszkał sobie w sercu wiśni, maluteńki jak pestka mały chłopczyk. A może była to dziewczynka, o migdałkowych oczach i rumianych policzkach. Śnił jej się tylko jeden sen, co noc ten sam w każdym szczególe. Ukryta przed światem, czekała cierpliwie aż się on spełni. Cała w tym śnie była z nadziei, od czubka palca, po meszek za uszkiem, cała była z miłości. Błyszcząca od łez radości, które kiedyś popłynęły, ciepła jak złożone w modlitwie ręce. Nikt o niej jeszcze nie wiedział, nikt nie słyszał bicia jej serduszka, a przecież ona wiedziała, że jest i wiedziała, że musi cierpliwie czekać. Aż spełni się sen.
Małe dziewczynki nie rosną na wiśniowych drzewach, nie można ich zerwać, gdy dojrzeje potrzeba macierzyństwa. Nawet maluteńkim chłopcom to się nie zdarza zbyt często. A nawet wcale się nie zdarza.
Nie my decydujemy kiedy sen się nam przyśni. W sercu każdej wiśni mieszka zalążek przyszłego życia, drobinka gotowa do tego by stać się drzewem. Trzeba ją tylko posadzić w swoich snach, pielęgnować w marzeniach. A gdy zabije jej serduszko, spełni się najpiękniejszy sen.
Dla mojej kochanej Ani.
:)
OdpowiedzUsuńPięknie "się napisało" i pięknie "czytało się"
:)